piątek, 11 września 2009

Kocie wojny

Czesto w domach gdzie mieszka ze sobą parę kotów dochodzi do starć pomiędzy nimi, a jeszcze częściej właściciele zwierzyńca nie są do końca świadomi napięcia panującego w ich domu. Koty, zupełnie inaczej niż psy, rzadziej rzucają się sobie do gardeł w celu rozwiązania sporu o wyższą pozycję, ich takty jest trochę bardziej wyrafinowana i polega przeważnie na psychologicznym wykończeniu przeciwnika.
Koty nie są zwierzętami stadnymi, na wolności często korzystają z pewnego rodzaju relacji towarzyskich aby przeżyć, ale w na swoim terytorium gdzie czują się bezpieczne jeśli już mają mieć towarzysko to raczej kiedy same zechcą i tylko takie, które sami zaaprobują, a nie my bezmyślni ich właściciele

O tym to właśnie przekonaliśmy się na własnej skórze:
Teofil - nasz gość na czas nieobecności jego właścicielki. Ośmiolatek, mieszkający sam (no oczywiście nie licząc tej Pai, która wkłada jedzenie do miski i drapie wieczorem), nie ma kontaktów z innymi zwierzakami. Ze względu na swoją pracę jego właścicielka często wyjeżdża na parę dni a wtedy Teo ma dochodzącego opiekuna.
Wafel - nasz niedojrzały prawie trzylatek. często zdarza mu się a to pomieszkiwać w towarzystwie psów lub kotów. Jego najlepszy przyjaciel, czarnofutry Pafnucy, mieszka u moich rodziców.

Teoś został u nas na tydzień, pierwszy raz od dłuższego czasu opuszczając swój dom. Bardziej niż to, że jest w zupełnie nowym otoczeniu nie spodobała mu się obecność drugiego kota.

Jak koty okazują niechęć:
Przede wszystkim syczą, stroszą ogony i włosy na plecach.
W zależności od tego w jakiej są relacji i jaką pozycję zajmuje każdy z nich mogą się zacząć bić lub nie. Do bicia są chętne najczęściej koty, których przeciwnik zajmuje podobną pozycję.
Nawet jeśli twój kot nie atakuje drugiego za to np. liże sobie futerko, nie znaczy to, że jest pokojowo nastawiony.

W naszym Przypadku wyglądało to tak.
Teofil był zdezorientowany sytuacją, nie wiedział jaką pozycję zajmuje teraz skoro pojawił się drugi kot. Postanowił więc wywrzeć na Waflu nacisk aby uplasować się wyżej w hierarchii.
Nie doszło jednak do starcia.

Jak wygląda kocia walka:
Koty po prostu potrafią okazać, że się nie lubią.
Często zdarza się, że silniejszy osobnik odcina stłamszonego od rożnych kocich dóbr nad którymi przejmuje kontrole - kuwetą, miska, bezpieczne miejsce, a nawet przejścia między pokojami w domu.
niechęć okazywana jest też poprzez nieprzebywanie w jednym pomieszczeniu. Kiedy niechciany kot wchodzi do pokoju, reszta wychodzi.
Silniejszy kot przejmuje kontrolę nad coraz większymi połaciami terenu, zostawiając drugiemu coraz mniej bezpiecznego terytorium.
Zdarza się tez okazanie niechęci perfidnym nasiusianiem na spanie nielubianego kota (coś o tym wiemy:), czy ciągłe wpatrywanie się w niego, śledzenie go tak wzrokiem jak i cieleśnie.

Jeśli tylko zauważymy jakieś oznaki napiętej atmosfery pomiędzy naszymi kocurami powinniśmy troszeczkę bardziej zgłębić ich problem. Przypadki ciągłego stresu czy na przykład braku stałego dostępu do wody mogą się zakończyć ciężkimi problemami zdrowotnymi.

Co my możemy w tej sytuacji zrobić:
Stworzyć bezpieczny dostęp do wszystkich kocich dóbr. Niech każdy kocur ma swoją kuwetę jeśli trzeba, postawione w innych pomieszczeniach. W każdym pokoju woda (niekoniecznie musi być w wielkich miskach, koty świetnie radzą sobie nawet z kubeczkami, nasz Wafel nawet woli kubeczki). Miski z jedzeniem muszą również stać w innych pomieszczeniach. Najważniejsze żeby oba koty miały dostęp do bezpiecznych schowań, też takich ponad podłogą. Może to być chociaż szafa do której zostawiamy uchylone drzwi a kocio ma bezpieczne schronienie.
Nie powinniśmy za bardzo się wtrącać w kocie interakcje, jeśli jednak do głosu doją pazury polecam wodę w spryskiwaczu do kwiatów :)

Nasze kocuty powoli zaczynają się dogadywać, po wprowadzonyc zmianach sytuacja trochę zelżała, Wafel poczół się pewniej i acza dochodzić swoich praw. Dziś koty popołudniami drzemią obok siebie na kanapie. Jesli za jakiś czas zaczną dbac sobie nawzajem o futerko bedziemy mogli nazwać siebie kocimi mediatorami.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Simon's cat

Dla tych którzy są fanami swoich kotów, a po obejrzeniu tech historyjki pokiwają głową i powiedzą "no tak życiowe", pozdrawiamy ;)

środa, 24 czerwca 2009

Adopcje wirtualne

W ramach działalności Fundacji Viva utworzyła się grupa - Psy niczyje, która organizuje różnego rodzaju akcje promujące adopcje psów ze schronisk. Jedna z takich akcji "Nie kupuj przyjaźni możesz ją mieć za darmo" skierowana do osób, które już właściwie zdecydowały się na pieska, przekonuje, że skoro nie ma się czasu na utrzymywanie rodowodu rasowego psa to lepiej zaadoptować schroniskowego kundelka wiernego, kochającego i lojalnego.
Dzisiaj jednak trochę o akcji promowania wirtualnej adopcji (Tu artykuł na stronie organizacji Pokochaj... Psy Niczyje). Dla tych wszystkich, którzy mają wielkie serca a zupełnie nie mają warunków dla pieska. Sprawa jest bardzo prosta, wybieramy sobie kochanego, zabawnego albo/i słodkiego psiucha i zostajemy jego wirtualnym opiekunem, potem wpłacamy na naszego psa regularnie jakaś niewielką kwotę i dzięki nam piesek nigdy nie będzie miał problemu np. z leczeniem weterynaryjnym bo zawsze będą dla niego odłożone nasze pieniążki. Czasami schroniska podają jakąś przybliżoną kwotę jaka jest potrzebna aby utrzymać takiego czy innego pieska, najczęściej zależy ona od gabarytów naszego wybranka.
Sami kiedyś adoptowaliśmy wirtualnie pieska i przez rok co miesiąc wpłacaliśmy na niego niewiarygodną sumę 30zł (jak widać nie obciąży to jakoś naszej kieszeni). Potem nasz mały podopieczny znalazł kochającą rodzinkę i nie potrzebował już naszej opieki.
Bywa też i tak, że pokochacie jakiegoś wielkoluda, a w portfelu nie będzie tak dużo pieniędzy aby samemu go utrzymać, bez problemu możecie się skontaktować ze schroniskiem a piesek może przecież mieć choćby 2 wirtualnych opiekunów.
To tyle jeśli chodzi o zawiłości bycia czyimś opiekunem i zajmuje to tylko kilka minut.

Zapraszamy na stronę organizacji - Pokochaj... Psy Niczyje znajdziecie tam wszelkie informacje o programie wirtualnej adopcji.

wtorek, 23 czerwca 2009

Sender szuka domu


Sender to bardzo sympatyczny piesek, 3 latek bardzo przypominający owczarka niemieckiego, który aktualnie jest pod opieką Fundacji Azylu Pod Psim Aniołem, niestety schronisko azylu jest przepełnione.
Szukamy więc dla Sendera nowej kochającej rodziny lub kogoś kto chciałby zostać rodziną zastępczą dla niego do czasu aż znajdzie się dla Psiaka dom.

Piesek mieszka aktualnie w tymczasowym mieszkaniu, jest nauczony podstawowych komend i bardzo przyjacielsko nastawiony do świata
co zresztą widać po jego przesympatycznej mince na zdjęciach.

Sprawa jest dość paląca ponieważ piesek musi w weekend opuścić mieszkanie, w którym teraz przebywa i jeszcze nie wiemy gdzie dalej trafi.
Zależy nam jednak na tym by nie trafił do schroniska, bo jest typowo domowym psiakiem wciąż bardzo radosnym, a schronisko może to zmienić.

Na stronie Azylu pod adresem : www.psianiol.org.pl/adopcje?species=d&status=1&page=3&id=1293 znajdziecie informacje no Senderze
Można też zadzwonić pod numer: 501 258 303 do osoby zajmującej się adopcią w azylu, która udzieli wam więcej informacji na temat tego jaki fajny jest nasz Psiak.

Jeśli jesteście zainteresowani na czym polega progream "Rpodzina Zastępcza" zajrzyjcie na: http://www.psianiol.org.pl/co_robimy/projekty/akcja_ocal_adoptuj/rodzina_zastepcza

Prosimy o wysłanie tej informacji dalej, może wśród osób, które znacie znajdzaie się nowy dom dla Sendera


sobota, 20 czerwca 2009

Weterynarz

Byliśmy troszkę zaniepokojeni tym, że sunia dużo pije, takie zachowania mogą być na przykład oznaką cukrzycy, więc wybraliśmy się w trójkę do weterynarza. Pani doktor obejrzała sobie nasza piesie dokładnie, zmierzyła temperaturę, co nie do końca się Lucky podobało ale zaradziliśmy sprzeciwom zakładając kaganiec. Następnym krokiem było badanie moczu, w takich przypadkach pobiera się oczywiście mocz na czczo.
Tu dobra rada pani weterynarz - kupujemy tanie plastikowe talerzyki i jak psiak podstawia się do siusiania rano to podstawiamy mu talerzyk, tylko nie jak zaczyna a jak jest już w trakcie wtedy nie odejdzie.
Badania wyszły bardzo dobrze, nasze obawy okazały się zupełnie bezpodstawne i jedyne co znaleziono to małe zapalenie dróg moczowych, które leczy się podając leki razem z jedzeniem (recepta od weterynarza) przez 2 tygodnie. Jednym słowem nic uciążliwego a piesia się uśmiecha do nas zadowolona i zdrowa jak ryba :)

środa, 10 czerwca 2009

Ostatnio wpadliśmy w sieci, a konkretniej TU, na ciekawą audycję o psich adopcjach. Nie taki diabeł straszny :), zwłaszcza w przypadku naszej suni.

Dziś byłem z Lucky dłużej na spacerze. Chodziliśmy nad Wisłą, by zrobić sobie przystanek na piaskarni "Piaskarz SA" ;). Usiadłem sobie a Psina zaraz obok oparła się o mnie i tak razem kontemplowaliśmy przestrzeń :P. Jest bardzo przywiązana do Nas, pilnuje się wzorowo, ale czasami potrafi pokazać charakterek - znalazła kawał kości i nie chciała oddać, nie połknęła, nie gryzła, nie uciekała - po prostu przyszła usiadła i odwracała głowę bym jej nie zabrał :P - chybaa z 20 razy powiedziałem puść zanim w końcu wypluła - ale jestem pewien, że wiedziała o co mi chodzi - po prostu nie chciała. Inteligenta i uparta cholera :] - jak wszyscy w rodzince. :P

W ostatni weekend byliśmy u Dziadków/Rodziców na działce. Wszyscy się zachwycali naszą Panną, a Lucky dokładnie wiedziała komu musi się przypodobać i w jaki sposób. Pilnuje podwórka, a jak trzeba to leżę pod nogami - ach co ze mnie za wiejski piesek. Nawet rzodkiewkę i truskawkę zjem. :P Rodzicom nie przypadła do gustu "schroniskowe" imię, więc je od razu spolszczyli na Lusia :P - osobie opisywanej było wszystko jedno...

wtorek, 2 czerwca 2009

Spacery

Na naszych spacerach: